1 maja 2004 – 1 maja 2024 – okres bez precedensu
Kiedy ówczesny premier Leszek Miller podpisywał 16 kwietnia 2003 r. w Atenach traktat akcesyjny, na mocy którego Polska nieco ponad rok później stała się członkiem UE, nikt nie mógł przewidzieć, jak potoczą się losy Polski i polskiej gospodarki, która otworzyła się na wspólny europejski rynek oraz pieniądze płynące z funduszy europejskich m.in. będące częścią Wspólnej Polityki Rolnej. Z perspektywy dwóch dekad obecności Polski w Unii Europejskiej, w czasie, kiedy kolejne narody dołączały do UE, zaś inne (Wielka Brytania) ją opuszczały pewne jest jedno. Polska gospodarka otrzymała wsparcie finansowe w ilości niespotykanej w dotychczasowej historii, zaś polskie rolnictwo eksportujące obecnie żywność o wartości 50 mld euro, rozwinęło się do poziomu, który trudno było sobie 20 lat temu wyobrazić. Polscy rolnicy w ramach unijnej Wspólnej Polityki Rolnej stali się beneficjentami astronomicznej kwoty wsparcia, którą po dzisiejszym kursie można wycenić na ponad 330 mld złotych. Tylko w 2023 r. dopłaty kierowane do polskich rolników sięgnęły 3,4 mld euro.
Nie wszystko złoto, co się świeci…
Sytuacja polskiego rolnictwa, którą odzwierciedlają nastroje rolników, jest daleka od zadowalającej. Rolnicy domagają się bezpowrotnego odejścia od europejskiego Zielonego Ładu. Swoje oczekiwania wyrażają na organizowanych marszach protestacyjnych, których epicentrum miało miejsce podczas wielkiego marszu w Warszawie pod koniec lutego tego roku, kiedy to do protestujących rolników dołączyły środowiska myśliwych i górników.
Jednak ewidentnie, aby móc pokazać szerszą diagnozę, należy rozłożyć problematykę funkcjonowania polskiego rolnictwa na czynniki. Słabością polskiego systemu, w jakim przyszło funkcjonować polskiemu rolnikowi, jest fakt, iż w ostatnich latach, kiedy polityka socjalna państwa przybrała niebotyczne rozmiary, zaczęto zupełnie mylić podstawowe pojęcia i utożsamiać wsparcie socjalne płynące do ludzi mieszkających na terenach wiejskich z pomocą będącą wsparciem dla polskiego rolnika. Nic bardziej mylnego. Bez radykalnych zmian w myśleniu o polskim rolnictwie jako kluczowym sektorze gospodarki stanowiącym o bezpieczeństwie żywnościowym kraju, protesty rolników i ich uzasadnione oburzenie będą przybierały na sile.
Błędna polityka dystrybucji środków?
Konieczna i nieuchronna zarazem jest szeroka refleksja nad modelem finansowania tej swoistej perły w koronie polskiej gospodarki. Jeśli obecny polski rząd oraz kolejne gabinety, którym przyjdzie w zaszczycie troszczyć się o losy polskiego rolnictwa, nie zmienią podejścia, w którym myli się podstawowe pojęcia i pieniądze mówiąc kolokwialnie pompuje się bardziej w szeroko rozumianą wieś, aniżeli rolnictwo, to z pewnością z miesiąca na miesiąc, mając na uwadze geopolityczną niestabilność panującą na świecie oraz niestabilność rynków, polskie rolnictwo nie będzie czekała delikatnie rzecz ujmując świetlana przyszłość. Nie udało się bowiem oddzielić polityki socjalnej od polityki rolnej, z krzywdą rzecz jasna dla tej drugiej. Znaczącym problemem jest nieefektywna alokacja środków unijnych na rolnictwo. Trafiają one do małych, nierentownych gospodarstw, sztucznie podtrzymując ich istnienie, zamiast do gospodarstw towarowych, które mogłyby je efektywniej wykorzystać. Ponadto łyżkę dziegciu stanowi fakt, iż w pracach nad planem strategicznym do najnowszej WPR na lata 2023 – 2027 radykalnie zmniejszono wydatki na inwestycje, powodując tym samym, iż na rolnictwo precyzyjne nie przewidziano ani jednego euro. Nijak ma się to z przygotowaniami polskiego rolnictwa na nadejście Zielonego Ładu. Polskie władze powinny przygotować się na każdy scenariusz implementacji unijnych przepisów, nawet te najbardziej radykalne. W tej kwestii natomiast nie poczyniono de facto żadnych działań. Brak radykalnych zmian i podtrzymywanie stanu bezczynności ze strony polskich i unijnych dygnitarzy z pewnością odbije się bardzo niekorzystnie na polskim rolnictwie.
Discover more from Harvium
Subscribe to get the latest posts sent to your email.